IV.
Odcienie przyjaźni
Niełatwo przewidzieć, kiedy na naszej drodze pojawi się prawdziwy przyjaciel. Zapewne wtedy właśnie, gdy nie będziemy się tego spodziewać. Przyjdzie bez zapowiedzi, mało ważny i przeciętnie interesujący, a nieraz całkiem ukryty za mgiełką litościwego zainteresowania, które początkowo będziemy w stanie mu okazać. Przyjdzie pomimo tego, że nie zaplanujemy dla niego miejsca w przebiegu zdarzeń, planie dnia i rozkładzie zajęć. Pojawi się znikąd, nie robiąc specjalnego wrażenia. Dopiero chwilę później, gdy już przyzwyczają się do niego nasze oczy i myśli, zrozumiemy, że świat, który widzieliśmy do tej pory, najwidoczniej nie był całym światem. Zabawne się to wydaje z perspektywy czasu.
***
– Dyzio też ma papugę – odezwał się Luluś. – Ale niebieską.
Chłopczyk z dumą przebiegł wzrokiem po zebranych, którzy okazali uprzejme zainteresowanie. Byli wszyscy: Pierwszy, Minimini, Modzia, Isiek i oczywiście Lilka. To ona zaprosiła gości na swój pożegnalny wieczór, ponieważ wkrótce miała opuścić Opowiastki. Luluś poczuł się wyróżniony tym zaproszeniem, a w dodatku otrzymał, najlepsze jego zdaniem, miejsce przy klatce z papużką.
– Kim jest Dyzio? – zapytała go Modzia.
– Dyzio jest moim przyjacielem. Bawimy się razem. I jeszcze Czarny też jest moim przyjacielem, ale innym, bo to pies dziadka. Czarny szuka ze mną skarbów.
– I gdzie je trzymacie, jeśli można spytać?
Twarz Lulusia rozpromienił uśmiech.
– W kuferku na skarby – pochwalił się, ale zaraz przemknęła mu myśl, że do kuferka wciąż brakuje kluczyka. – Tylko nie mogę go zamknąć na kluczyk.
– Tego nie powinieneś mówić – szepnął mu porozumiewawczo Pierwszy. – Jeszcze ktoś ci zabierze…
– Niee, jak to? – obruszył się Luluś – Nikt mi nie zabierze!
W tym wypadku miał rację. Obecnym zdawało się, że nie pragną Lulusiowych skarbów. Poza tym, oczywiście, nie jest dobrym pomysłem okradać przyjaciół. Najpiękniejsze rzeczy są zawsze podarowane. Taki też był wieczór, w który się spotkali. Był to nawet jeden z najpiękniejszych wieczorów, w jakie ostatnimi czasy przystrajały się Opowiastki. Nie dało się takiego wieczoru “zrobić”, ani tym bardziej nie można było takiego wieczoru “zabrać”. Na taki wieczór trzeba było zaczekać.
– Nie zabierzecie mi skarbów, bo przecież jesteśmy przyjaciółmi – kontynuował Luluś. – A przyjaciele sami są jak skarby, więc nie muszą kraść skarbów.
– Teraz, to powiedziałeś. Czekaj, muszę się zastanowić – zaśmiał się starszy brat.
Ale Lilkę bardzo to ucieszyło i postanowiła drążyć temat:
– Lulusiu, kto to jest przyjaciel?
– To jest taki wyjątkowy ktoś… – zaczął chłopczyk. – Ty powiedz, Pierwszy. Masz dużo przyjaciół.
– Raczej nie tak dużo – odparł Pierwszy. – Niewielu ludziom się tak bardzo ufa. Przyjaciel zresztą jest kimś całkiem zwyczajnym, tyle że nam jest wyjątkowo bliski. To człowiek, z którym przyjaźń trwa w każdych warunkach. Mam takiego przyjaciela, który jest bardzo zajęty, wciąż o czymś zapomina i wszędzie się spóźnia. Ostatnio zauważyłem, że nie może się skupić, kiedy coś do niego mówię i wcale mnie nie słucha. Nie przejmuję się tym za bardzo. Kiedyś zapomniał, że miałem przyjść później do pracy, ale zadzwonił spytać, co się stało i czy wszystko u mnie w porządku. Siła przyjaźni chyba polega na jej trwaniu.
– Teraz muszę coś powiedzieć – rzekła Modzia, rozkładając ręce w zamaszystym geście. – Czasami zdarza mi się zachowywać okropnie przy mojej przyjaciółce. Opowiadam jej mnóstwo rzeczy i nie potrafię ukryć emocji, gdy przeżywam coś przykrego, jestem rozgoryczona lub wściekła. Nieraz podziwiam ją, że to wszystko znosi. Ale w końcu to moja przyjaciółka.
– Cóż, w każdym razie nie zgrywasz kogoś lepszego, niż jesteś… – wtrącił Isiek.
– Iśku! No wiesz? – Modzia udała oburzenie.
– A ja bym powiedziała – dał się słyszeć cieniutki głos Minimini – że przyjaciel to ktoś, przy kim jest się sobą i przy kim można odpocząć.
– Ładnie to ujęłaś – pochwaliła ją Lilka. – Przyjaźń pozwala na odsłonienie swojego serca, bez obawy, że ktoś je zrani.
W tym momencie do pokoju wszedł gruby, bury kocur pani Bramskiej. Przyszedł tylko po to, by z lubością rozłożyć się na dywanie i spokojnie obserwować zebrane towarzystwo. Mógł sobie na to pozwolić, był przecież u siebie. Sam wybrał ten dom, gdy zeszłej zimy błąkał się po Opowiastkach. Pewnego ranka po prostu zjawił się na progu, oczekując ciepłego przyjęcia i nie pomylił się. Ciocia Lilki pozwoliła mu wejść do środka, nie całkiem jeszcze zdając sobie sprawę, że zyskuje nowego lokatora. Teraz Bobu, bo takie dostał imię, mieszkał u pani Bramskiej na pełnych prawach domowego pupila, syty i zadowolony z siebie.
Minimini w zamyśleniu patrzyła na leżącego beztrosko kota.
– To nie jest tak, że przyjacielowi mówi się wszystko od razu – powiedziała. – Przyjaciel jest po prostu tak blisko, że w miarę upływu czasu zaczyna coraz lepiej rozumieć nasz świat. I nie jest mu szkoda tego czasu, który na zawsze nam podaruje. Możemy czuć się przy nim dobrze, bo poznaje nas i nigdy się od nas nie odwraca. A jeśli byśmy kiedyś zapomnieli, kim jesteśmy, on nam przypomni.
– Nie każdy może to zrobić – odezwał się Pierwszy. – Nie jest łatwo zbliżyć się do człowieka. Jak dla mnie, ludzie są mocno skomplikowani i nieprzeniknieni dla samych siebie, nie mówiąc już o innych.
– Dlatego być może przyjaźń jest taka cenna – zauważyła Lilka. – Kto powiedział, że ma przychodzić łatwo?
Nikt nie odpowiedział, tylko niektórzy pokiwali głowami. Korzystając z nadarzającej się okazji, Luluś zabrał się do zabawy z kotem. Leniwy Bobu z początku prawie nie reagował na zaczepki, jednak szybko postanowił uniknąć głaskania i tarmoszenia. Przemknął delikatnie pomiędzy nogami zebranych i zatrzymał się pod stołem. Modzia wyciągnęła do niego rękę i wtedy dopiero oczom Lulusia ukazał się srebrny element zawieszony na jej bransoletce. Wyglądał dokładnie tak, jak wyobrażał sobie kluczyk do swojego kuferka.
– Pożyczysz mi go, Modzia? Zobaczę, czy pasuje do kuferka.
– Co mam ci pożyczyć? – dziewczyna nie rozumiała.
– No kluczyk! – Luluś podszedł i wskazał na bransoletkę. – Ten właśnie, który tu masz.
– Nie, on nie pasuje do twojego kuferka. To tylko ozdoba.
– Ale skąd wiesz? – chłopczyk nie dawał za wygraną. – Trzeba najpierw sprawdzić.
– Dobrze – ustąpiła Modzia. – Jeśli chcesz sprawdzić, to przyjdę kiedyś z tą bransoletką i sam zobaczysz. Może nawet opowiem ci kawałek historii tego kuferka.
– O! – zdziwił się Luluś. – Wiesz coś o kuferku?
– Wiem – odpowiedziała tajemniczo. – Ale jeszcze chcę usłyszeć, co ty sądzisz o przyjaźni Lilka, bo niewiele nam powiedziałaś.
Wywołana do odpowiedzi chętnie zabrała głos.
– Lubię mówić o przyjaźni, ale lubię też mówić o moich przyjaciołach – zaczęła Lilka. – Moi przyjaciele kupują książki. Wybierają życzliwe, jasne miejsca i dobre słowa. Na wszystkich targowiskach tego świata zachowują spokój. Nie patrzą na powierzchnię, nie dają się zwodzić pozorom. Ich uwagę przyciąga cisza rozległych przestrzeni, potrafią spoglądać w idealnie gładką taflę wody. Nie boją się swojego odbicia. I jest ta rozmowa między nami, o rzeczach wielkich, o sprawach najważniejszych.